Baza wiedzy

Zamartwianie się - jak przeważnie ludzie sobie radzą i czy to działa?


JAK LUDZIE SOBIE PRÓBUJĄ RADZIĆ Z ZAMARTWIANIEM SIĘ W ZABURZENIU LĘKOWYM UOGÓLNIONYM?
NO I CO DZIAŁA, A CO NIE??

Jak ludzie sobie radza

Na zdjęciu widzicie część kwestionariusza Adriana Wellsa, który zawsze daję na początku i na końcu pacjentom. Przy każdym stwierdzeniu mają dać od 1 do 10 w zależności od tego na ile się z nim identyfikują.

Generalnie im wyższy wynik, tym wiemy, że więcej pracy przed nami (nie to, że to jakaś beznadzieja, bo na wszystko mamy narzędzia i eksperymenty!)

Ale po kolei:

„Próbowałem zająć czymś uwagę”

Pewnie, bycie zaangażowanym w coś jest dobre na martwienie się czy ruminacje i ogólnie jestem fanem takich aktywności. Ale jeżeli robimy coś w CELU NIE MYŚLENIA, to wychodzi odwrotnie. To znaczy pacjentka może pojechać w góry, a i tak codziennie sporo się martwić.

Oprócz tego, niektórzy pacjenci myślą, że im więcej będą mieli zajęć, tym mniej się będą martwić i mniej lęku odczuwać. Prawda jest jednak taka, że chodzimy tu po „cienkim moście", czyli tak, nuda nam da spokoju umysłu, ale przeładowanie obowiązkami i stresem też nie pomaga, a często nasila różne objawy z ciała.

„Próbowałem kontrolować swoje myśli”

Tu widzimy, że pacjent to zaznaczył wysoko, bo faktycznie wiele osób przychodzi i mówi „no mnie drażni, że nie mogę kontrolować swoich myśli”. Niestety jest coś takiego w psychologii jak intencja paradoksalna, a polega to na tym, że jeżeli staramy się usilnie o czymś NIE MYŚLEĆ, to wychodzi odwrotnie. My nawet robimy eksperymenty, w którym każemy pacjentom się martwić na maxa o 16.30 ! I zobaczyć co się dzieje. I wiecie co się dzieje? Nie wychodzi im, kończą im się tematy po 17 minutach. Czyli jest lepiej niż kiedy próbują kontrolować myśli.

„Próbowałem wyperswadować to sobie”

Wielu z moich pacjentów mówiło mi, że oni są bardzo racjonalni, więc wszystko próbują sobie wytłumaczyć, na wszystko jakoś logicznie odpowiedzieć. Niestety takie argumentowanie może ciągnąć się w nieskończoność, a to dlatego, że nasz mózg za sekundę i tak podsunie kolejną wątpliwość …

To czego my się uczymy w takim razie? Ano tego, że są w życiu rzeczy, w których istnieje pewna doza niepewności, i że nie musimy wszystkiego próbować kontrolować. Że ta niepewność i lęk może być, a my tego samego dnia możemy robić ważne dla nas rzeczy.

„Szukałem otuchy u innych”

I znowu, żebyśmy się źle nie zrozumieli! Szukanie kontaktu z innymi ludźmi i wsparcia jest bardzo dobre! I jeżeli weźmiemy jakąś książkę psychologów szczęścia, to niektórzy z nich powiedzą nam, że to w ogóle najbardziej wpływa na nasz poziom szczęścia.

Ale!!!

To po prostu nie jest to samo, co dzwonienie do mamy, żeby upewnić, że „nie mam guza mózgu” czy, że „wszystko będzie dobrze”.

Pacjenci prawie zawsze mówią, że to na chwilkę ich uspokaja, ale nigdy nie pomaga w dłuższej perspektywie. Dlaczego? Ponieważ nie uczą się, że mogą sami poradzić sobie z lękiem, że on albo przejdzie sam albo mają już w repertuarze kilka rzeczy, które mogą zrobić, żeby sobie z nim poradzić.


powrót do pozostałych artykułów

Kontakt

ul. Mickiewicza 19,
60-833 Poznań

+48 503 178 327

możliwe sesje przez Skype